Kelnerka odeszła, a on kolejny raz dzisiaj postawił na
swoim. Patrzyłam na małą świeczkę, która była na naszym stoliku i rozmyślałam o
tym dlaczego on musi być taki władczy i mieć kontrolę nad wszystkim. Po chwili
z moich przemyśleń wytrącił mnie jego głos:
-O czym tak myślisz? Nie odpowiedziałaś jeszcze na moje
pytanie.- teraz jego głos nie był agresywny, był raczej ciepły, a nawet może
była tam nutka troski.
-Co? Jakie pytanie?- powiedziałam zaskoczona
-Mówiłaś, że idziesz jutro do szkoły pomimo soboty.
Trochę to dziwne, nie sądzisz?- zapytał
-Nie chodziło mi o szkołę do której chodzimy na co dzień.
Uczę się grać na fortepianie i śpiewu, w szkole muzycznej.-oznajmiłam, a na
jego twarzy można było wyczuć zainteresowanie.
Zaczął coś przemyślać, więc rozpoczęłam rozmowę, by nie
doprowadzić do niezręcznej ciszy.
-A ty? Czym się interesujesz?
-Cóż ja…. Ja nie jestem zbyt ciekawą osobą.- jaki on
nagle stał się miły, z resztą ja też, ale to przynajmniej lepsze niż kłótnie.
-Na pewno jest coś ciekawego w twoim życiu, przecież nie
siedzisz przed ścianą i się nie nudzisz.-on na te słowa się uśmiechnął, ale nie
miałam już wrażenia, że ten uśmiech jest arogancki, tylko miły i uprzejmy.
-No w sumie, to trenuję koszykówkę. -powiedział nieśmiało
Teraz spojrzałam
na jego sylwetkę i widać było ,że pracuje nad swoim ciałem, tylko czy od
koszykówki można wyglądać tak jak on. Myślę, że coś ukrywa, ale nie będę mu
teraz robić przesłuchania.
Nasza kelnerka podeszła z tacą na której stały dwie kawy
w wysokich szklankach i dwa talerzyki z ciastem. Nie byłam tym zachwycona,
ponieważ ja, kawa i ciastko to nie jest dobre połączenie na wieczór.
-Dlaczego zamówiłeś mi kawę? Mówiłam przecież, że jej nie
piję, a zwłaszcza o tej porze!- powiedziałam rozdrażniona do niego. Ten facet
naprawdę ma talent do zepsucia każdej sytuacji!
-Spokojnie… Po pierwsze to nie mów do mnie takim tonem, a
po drugie to jak nie spróbujesz to nie dowiesz się czy ci nie smakuje.-
powiedział tak zrównoważonym i przekonującym tonem, że odechciało mi się z nim
kłócić.
Zdecydowałam, że wypiję kawę i zjem kawałek ciasta, który
leżał przede mną. Będę musiała przeżyć jutrzejszą lekcję muzyki z ledwie
otwartymi oczami i umysłem, ale mówi się „trudno”.
-Masz kogoś?- zapytał bez owijania w bawełnę
-Nie. Na szczęście nie.- odpowiedziałam kolejny raz
irytowana przez niego
-Dlaczego na szczęście? Nigdy nie spotkałem dziewczyny,
która byłaby zadowolona, że nie ma chłopaka. Przecież wy kobiety lubicie
romansidła i poczucie bezpieczeństwa, które daje wam mężczyzna.
-Hahahahahahaha!- zaczęłam się nieopanowanie śmiać, że
ludzie siedzący w kawiarence zaczęli się na mnie patrzeć jak na wariatkę.
W końcu opanowałam mój atak śmiechu i skleiłam zrozumiałą
wypowiedź:
-A kto powiedział, że nie czuję się bezpieczna bez
chłopaka obok mnie? Poza tym wy mężczyźni uważacie, że kobiety nie mogą bez was
żyć, a tymczasem sytuacja jest zupełnie odwrotna.
-Dlaczego zgrywasz taką niedostępną i pozbawiasz się
szczęścia?
-Nikogo, ani niczego nie zgrywam. Nie chcę popełnić znów
tych samych błędów i być zranioną.- odpowiedziałam szczerze
-Jakich błędów? Przecież jesteś młoda, tak jak ja. Wiem,
że nie jestem najmądrzejszy… , ale prawda jest taka, że Życie jest za krótkie,
żeby się cały czas zamartwiać nad jedną rzeczą, która zdarzyła się X czasu
temu.
-Może zmienilibyśmy temat, bo czuję, że mogę za chwilę
powiedzieć ci kilka słów za dużo. Z resztą… Ty i tak niczego nie zrozumiesz.
-No dobrze. Jedz to ciastko, to może ci się humor poprawi
i nie będziesz taka naburmuszona.
-Nawet nie próbuj sobie ze mnie żartować. –powiedziałam i
spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy
Zabrałam się za ciastko, które nie zaliczało się do tych,
które nie odbiją się na wadze i wyglądzie. Było czekoladowe z duża ilością kremu
i wyglądało naprawdę kusząco. Jego smak był równie świetny. Gdy ja delektowałam
się smakiem mojego ciastka i kawy, która nie okazała się być taka zła, Kłak musiał
oczywiście znaleźć sobie jakieś twórcze zajęcie i zaczął mi się przyglądać. Gdy spostrzegł, że
zauważyłam co robi, powiedział:
-Chyba nie za często jadasz takie rzeczy, bo jesteś tak
pochłonięta jedzeniem, że przez ostatnie kilka minut nie rzuciłaś mi w twarz
jakąś ciętą ripostą.
Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
-Nie jem słodyczy z wyboru, ale dziś nie chciałam być
nieuprzejma i zdecydowałam, że spróbuję chociaż trochę.
-Dobry wybór. Jednak na twoim miejscu zacząłbym odzwyczajać
się od „mądrych zasad zdrowego rozsądku i odżywiania”- powiedział, a mnie
zaczynała coraz to kolejna rzecz niepokoić
-Niby dlaczego miałabym odzwyczajać się od moich nawyków?-
zapytałam zdziwiona i zaniepokojona jego wcześniejszym stwierdzeniem
-Cóż… zrobiło się późno, za chwilę zamykają. Myślę, że
powinniśmy już się zbierać skoro skończyłaś już jeść.-sam skończył temat tym
swoim nie znoszącym sprzeciwu głosem i poprosił kelnerkę o rachunek.
Wyszliśmy na zewnątrz i od razu poczułam zimny podmuch
powietrza. Było naprawdę bardzo ciemno i zimno. Nie powinnam była zgadzać się
na to wyjście. Zapewne moi rodzice, gdy tylko wrócę zrobią mi wykład na temat
tego jaka ja jestem nieodpowiedzialna, ale teraz czasu już nie cofnę.
-Odwiozę cię teraz do domu.-oznajmił, a ja się
podporządkowałam
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. On nie był
już tak rozgadany jak na początku, zdawało mi się nawet, że jest na mnie
obrażony. Nie byłam przecież tak niemiła, jak mogłabym być. Musiałam wiedzieć,
co jest nie tak, więc się go zapytałam:
-Jesteś na mnie obrażony?
-Nie, za co niby?- wymruczał spod nosa
-No w sumie nie wiem… Tak nagle skończyłeś rozmowę, a
potem zachowywałeś się tak, no wiesz… oficjalnie.- odpowiedziałam
Uśmiechnął się delikatnie i odpowiedział:
-Co rozumiesz przez ”oficjalnie”?
-Nie byłeś taki rozgadany jak na początku, tylko
taki zimny i jakby obrażony.
-Nie martw się, nie jestem obrażony. Myślałem tylko nad
czymś, ale to nie dotyczy ciebie.-odpowiedział, gdy właśnie dojechaliśmy pod
mój dom
-To jesteśmy. Zgodziłaś się, żeby iść ze mną na kawę,
więc oto twój telefon do zwrotu.- powiedział i wyciągnął z kieszeni spodni mój
telefon.
-Dzięki i cześć- odpowiedziałam i wyszłam z samochodu.
Dopiero, gdy weszłam do domu i zamknęłam drzwi,
usłyszałam odgłos silnika jego samochodu. Spojrzałam na zegar, który wisiał w
przedpokoju. Wskazywał godzinę 21:15. Myślałam, że jest wcześniej. Niby nie była
to bardzo późna godzina, ale biorąc pod uwagę to jak byłam zmęczona i fakt, że
następnego dnia mam szkołę muzyczną to czułam się jakby była północ. Szybko i
cicho przemknęłam po schodach do mojego pokoju. Po chwili odpłynęłam w głęboki
i jakże potrzebny mi sen.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział gotowy. Byłoby fajnie, gdyby czasem pod postem pojawiały się komentarze.