sobota, 16 maja 2015

ROZDZIAŁ 5

Następnego dnia zbudził mnie nieprzyjemny dźwięk budzika. Wzięłam go do ręki i pozbawiłam mój pokój tego niechcianego hałasu. Odłożyłam budzik, a moje oczy prosiły o chociaż maleńką chwilę snu. Ostatniej nocy mimo wszystko szybko zasnęłam, jednak kawa zrobiła swoje i co najmniej pięć razy się budziłam. Po chwili moje powieki stały się ciężkie i ponownie zasnęłam. Nie wiem jak długo spałam, ale głos mojej mamy oznaczał, że już nie powinnam spać. Na początku potrafiłam znieść jeszcze jej głos, ale kiedy doszło do tego ściąganie ze mnie kołdry i potrząsanie mojego ramienia, nie było szans na sen. Jednak najbardziej rozbudziły mnie słowa mojej mamy:
- Misha zostało ci tylko 45 minut do rozpoczęcia zajęć! Wstawaj natychmiast!
Doznałam szoku i zerwałam się z łóżka. Jedyne na co było mnie stać to:
-Co? To przecież niemożliwe!
-A jednak! Gdybyś nie wracała tak późno to byś teraz nie miała takich problemów. A tak swoją drogą to nie zauważyłam, żebyś wczoraj w ogóle wróciła... ale o tym porozmawiamy po twoim powrocie z zajęć. Jeżeli będziesz gotowa za 20 minut to może zdążysz zabrać się z tatą. Wyjeżdża dziś w interesach i powiedział, że może cię podwieźć, jeżeli się pospieszysz.
-Dobrze mamo. Już pędzę się przebierać.
-No, to szybko, a ja zrobię ci kanapki, może zdążysz zjeść w samochodzie.- powiedziała z uśmiechem i wyszła, kierując się do kuchni.
Nie sądziłam, że będzie tak późno. Ja oczywiście nigdy nie mogę pomyśleć zanim coś zrobię. Mogłam się nie zgadzać na spotkanie z Kłakiem akurat wczoraj. Pewnie bym wytrzymała kilka dni bez telefonu. Jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. W tym momencie najważniejsze było jak najszybsze wyszykowanie się do szkoły muzycznej. Nałożyłam na siebie pierwsze ubrania, jakie wpadły mi w ręce i poszłam do łazienki, by nieudolnie próbować czesać włosy podczas mycia zębów. Następnie szybko wyszłam z domu, biorąc po drodze z kuchni kanap[ki i krzycząc "Wychodzę!" na pożegnanie. Przed domem czekał na mnie jeszcze tata.
Tylko dzięki mojemu ojcu zdążyłam do szkoły muzycznej i byłam tam 5 minut przed czasem, bo znając komunikację miejską, to pewnie spóźniłabym się minimum kwadrans.
Zawsze w szkole muzycznej najpierw miałam naukę gry na fortepianie, a dopiero później lekcje śpiewu. Gra na fortepianie była prowadzona przez profesor Lorę Foster. Była to wysoka i chuda kobieta około sześćdziesiątki. Z jej twarzy można było odczytać, że oczekuje wobec siebie szacunku i dyscypliny. Taka też była. Dużo wymagała od swoich uczniów, jednak była lubiana ponieważ umiała dobrze wytłumaczyć każdemu wszystkie zagadnienia dotyczące jej przedmiotu. Ubierała się w niemodne spódnice za kolano i koszule. Na jej nosie zawsze były okulary, a włosy były spięte spinką z tyłu głowy.
Ja, uważana przez Panią Foster za całkiem niezłą uczennicę, tej soboty byłam jakby zupełnie kimś innym. Zupełnie nie mogłam skupić się na lekcji przez moje zmęczenie. Przez cały czas myliły mi się nuty i byłam poprawiana przez profesor Foster. Jestem pewna, że gdyby tylko mogła to pewnie za te pomyłki zabiłaby mnie wzrokiem.
Jednak mogło być gorzej. Kolejną lekcją był śpiew i  nie mogłam liczyć nawet na chwilę ciszy dla mojej pękającej głowy. Te zajęcia prowadziła profesor Diana Erten. Była kobietą w średnim wieku o okrągłych kształtach i niskim wzroście. Miała średniej długości brązowe włosy, a na jej lekcjach zawsze panowała wesoła i luźna atmosfera. Była wyrozumiała i miała wielkie poczucie humoru. Jednak tego dnia nie miałam nawet siły śmiać się z jej żartów.
Mimo wszystko udało mi się przetrwać te zajęcia w szkole muzycznej i jedyne o czym marzyłam to chwila snu w moim łóżku. Kierowałam się w stronę przystanku na moich słabych nogach. Zauważyłam, że zbliżał się autobus, ale nie miałam wystarczająco dużo siły, by podbiec i zdążyć. Kiedy dowlokłam się na przystanek i spojrzałam na rozkład jazdy, okazało się, że kolejny autobus przyjedzie dopiero za 25 minut. Nie miałam innego wyjścia jak na niego zaczekać. Wyjęłam z kieszeni słuchawki i telefon. Włączyłam moją ulubioną piosenkę Beyonce "Pretty Hurts" i odpłynęłam w jej piękne nuty. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się zimowym powietrzem. Niestety moje zachwycanie się tą piękną muzyką nie trwało długo ponieważ jakiś kretyn zaczął trąbić tuż przede mną. W końcu zaczęło mnie to denerwować i otworzyłam oczy. Ukazał mi się samochód Kudłacza. Po chwili szyba się otworzyła, a on krzyknął:
-Wsiadaj do samochodu, podwiozę cię.
-Nie potrzebuję twojej pomocy.- odpowiedziałam
-Wiem, że kolejny autobus masz dopiero za jakieś 25 minut. Nie chcę mieć cię na sumieniu, bo zanim twój autobus przyjedzie, ty już zdążysz zamarznąć.-usłyszałam i odwróciłam się do niego plecami, mówiąc tylko:
-Co z tego? Nie interesuj się mną tylko jedź tam gdzie miałeś jechać.-odpowiedziałam,
Minęło kilka sekund, a ja nie usłyszałam ani żadnej odpowiedzi, ani pracy silnika. W pewnym momencie poczułam szarpnięcie w okolicy brzucha, a po chwili byłam przewieszona przez ramię tego idioty. Próbowałam go jak najmocniej uderzać po plecach, jednak on nic sobie z tego nie robił. Chwilę później znalazłam się na siedzeniu samochodu. On szybko okrążył samochód, a kiedy próbowałam otworzyć drzwi, były już zablokowane. Samochód ruszył, a on po chwili powiedział:
-Okłamałaś mnie.
-Niby kiedy?- odpowiedziałam zdziwiona
-Widzę,że z pamięcią u ciebie tez nie najlepiej.-powiedział i uśmiechnął się szyderczo
-Przestań się ze mnie nabijać i powiedz o co ci chodzi.-odpowiedziałam chłodno
-Na przystanku mówiłaś, że nie potrzebujesz mojej pomocy, a jednak musiałem cie wnieść do samochodu.
-Może dlatego, że wcale nie chciałam z tobą jechać.- odburknęłam pod nosem i odwróciłam się w stronę okna
-Odwieź mnie do domu.- powiedziałam
-Nie mów mi co mam robić- odparł i się uśmiechną, ja jednak nie miałam już okazji, ani siły powiedzieć mu co o tym sądzę.
Zmęczenie okazało się silniejsze i moje powieki ciężko opadły na moje oczy mimo zbliżającego się południa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niestety wcześniejsze rozdziały nie pojawiały się dość często i regularnie. Teraz postaram się to zmienić i bardziej zadbać o tę stronkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz