wtorek, 26 maja 2015

ROZDZIAŁ 6

Obudziłam się w pokoju, którego nie znałam. Przez okno wpadały już ostatnie promienie słoneczne. Leżałam na kanapie przykryta kocem. Pokój wyglądał na jadalnię albo salon. Był niewielki, ale przytulny. Przy słabym świetle, które wpadało przez okno przysłonięte tiulową firanką, niewiele było widać jednak można było zauważyć, że pomieszczenie jest utrzymane w porządku. Moje próby obejrzenia miejsca, gdzie jestem zostały przerwane. Do pokoju weszła wysoka postać. Skuliłam się na kanapie, przyciągając nogi do siebie i przykrywając się bardziej miękkim kocem.
-Widzę, że się obudziłaś.-powiedziała postać, którą okazał się być Harry
-Tak, ale jak się tu znalazłam i która jest godzina?- powiedziałam i usiadłam na kanapie
-Zasnęłaś w moim samochodzie, a nie chciałem cię budzić. Jeżeli chodzi o godzinę to jest dokładnie...- spojrzał na zegarek, który miał na ręce- 16.23
-Co?- spytałam zdziwiona
-W sumie to spałaś jakieś cztery godziny, ale jednak zima jest zimą i słońce zachodzi wcześniej.- powiedział patrząc się w stronę okna i obserwując spadające płatki śniegu
Był to piękny widok. Mała uliczka, a na niej spacerujący ludzie, których otaczał wszędzie biały puch. Przez chwilę gapiliśmy się w stronę okna, jednak ja wiedziałam, że moja matka czeka na mnie.
-Możesz mi powiedzieć gdzie jestem i kiedy mogę stąd wyjść?- zapytałam
-Jesteś u mnie w domu i jak na razie to nie sądzę, żebyś miała siłę przejść chociażby 10 metrów.- powiedział i niewzruszony patrzył się nadal w okno
-Czuję się bardzo dobrze i mam dużo siły. Przed chwilą spałam, więc jestem pełna energii.- odpowiedziałam z oburzeniem
-Chodzi mi o to, że jest już 16.30, a ty pewnie od rana nic nie jadłaś. Z resztą spójrz na siebie... -odparł i spojrzał na chwilę na mnie
-Co jest niby ze mną nie tak? Jak możesz mnie w ogóle obrażać, kiedy wcale mnie nie znasz?- krzyknęłam na niego wściekła i wstałam z kanapy
-Nie chciałem cię obrazić, po prostu jesteś taka chuda... chodź ze mną.- powiedział zupełnie spokojnie i złapał mnie za rękę
Szliśmy ciemnym korytarzem, po czym przeszliśmy do łazienki. Chłopak zapalił światło. Ujrzałam siebie i jego stojącego za mną w dużym lustrze na ścianie.
-Teraz spójrz w lustro i powiedz, że nie jesteś chuda.- rozkazał
-Nie, nie jestem chuda. Sądzę, że powinnam zrzucić jeszcze jakieś 10 kilogramów.- odpowiedziałam
-Skąd chcesz zrzucić chociażby jeden kilogram? Przecież z ciebie nie pozostało nic innego jak same kości i skóra.- spytał zdziwiony
-Przypatrz się uważnie, to zobaczysz, że jest mnie za dużo chociażby w ramionach i udach.-odpowiedziałam znudzona przedstawieniem, które tu odstawiał
-Skoro tak twierdzisz, to twoja sprawa, ale z tego domu nie wyjdziesz dopóki czegoś nie zjesz.- powiedział i wyszedł z łazienki
Szłam za nim w nieznanym mi kierunku. Nagle zauważyłam drzwi wyjściowe i powoli zaczęłam do nich podchodzić. Po chwili zza moich pleców usłyszałam głos:
-Nawet nie próbuj wychodzić. Drzwi są zamknięte, a ja mam klucz.- powiedział
Wypuściłam bezgłośnie powietrze z rozczarowania i udałam się za nim.
Weszliśmy do kuchni, w której stał mały stolik z dwoma krzesłami. Była urządzona dość nowocześnie. Białe kafelki i szafki z litego ciemnego drewna prezentowały się bardzo dobrze.
-Usiądź i powiedz co byś chciała zjeść.- nakazał mi
-Napiję się wody.- odpowiedziałam i skierowałam się w stronę stolika
Na jego twarzy pojawił się grymas i nie był aż tak spokojny jak przed chwilą. Odwrócił się w moją stronę i oparł się o blat, zaciskając na nim ręce. Po chwili powiedział:
-A co zamierzasz jeść do tej wody?
-Nie jestem głodna, ale dzięki za troskę.- odpowiedziałam
-Czyli mam rozumieć, że dziś u mnie nocujesz. Dobra to ja idę znaleźć dla ciebie jakąś pościel i ręczniki.- powiedział i zaczął kierować się do wyjścia z kuchni
-Co?! Nie! Zaczekaj!- wstałam i zaczęłam go zatrzymywać
-Muszę dziś wrócić do domu. Proszę pozwól mi wyjść.- zaczęłam go błagać... nie wierzę zniżać się do tego poziomu i błagać taką osobę jak on
-W takim razie, co zjesz?-powiedział
-A co mam do wyboru?
-Mógłbym ci usmażyć naleśniki, jeżeli lubisz albo zrobić szybko spaghetti.- powiedział z widocznym zadowoleniem
-Hmmm, a nie mogłabym zjeść czegoś mniejszego. Nie chcę, żebyś przeze mnie stał przy kuchni i się trudził.
-Dla mnie to żaden problem, ale jeżeli chcesz to zrobię ci kanapki.- powiedział i zaczął z szafek i lodówki wyjmować potrzebne produkty
Po kilku minutach stanął przede mną spory talerz kanapek i szklanka wody. On usiadł na krześle na przeciwko mnie i zaczął mi się przyglądać. Nie wiedziałam, jak się zachować. Spuściłam głowę i zaczęłam się przyglądać pracy jaką wykonał.
-Powiedziałaś, że będziesz jeść. Sprawiasz, że jest mi przykro, bo nie jesz tego co specjalnie dla ciebie przygotowałem.- powiedział z udawanym smutkiem
-Tobie? Przykro? Od kiedy?- odpowiedziałam z przekąsem
-Od zawsze.- kontynuował naszą dziecinną rozmowę
-Dobrze zjem coś, jeżeli ty będziesz jadł ze mną. Będę się źle czuć, kiedy sama będę to jeść, a ty będziesz się patrzył.- powiedziałam już na poważnie
-Jeżeli to sprawi, że coś zjesz...- westchnął
Zabraliśmy się za jedzenie kanapek. Nic do siebie nie mówiliśmy. Ja przez cały czas starałam się jeść jak najwolniej, by to on zjadł więcej przygotowanego jedzenia. Gdy zaczynałam jeść drugą kanapkę, a na talerzu została tylko jedna Harry wstał od stołu i powiedział:
-Pójdę poszukać kluczyków od samochodu i cię odwiozę, nie będziesz tak późno sama wracała. Dokończ to co zostało.
Wreszcie poszedł, a ja mogłam już nie jeść. Podeszłam do lodówki i schowałam, to co zostało. Teraz pozostało pozbyć się tego, co już zjadłam. Wyszłam z kuchni w poszukiwaniu łazienki. Po chwili na schodach ukazał się Harry z kluczykami i kurtką w ręku.
-Już zjadłaś? Możemy jechać?- zapytał
-Tak, tylko chciałabym jeszcze skorzystać z toalety, a nie pamiętam, gdzie jest.- odpowiedziałam
-Tamte drzwi.- wskazał palcem
-Dzięki.
-To ja idę wyjechać samochodem z garażu i zaraz wracam zamknąć dom.
Przeszłam do pomieszczenia, które wskazał mi chłopak. Teraz tylko jeden ruch i będzie po wszystkim. To nie pierwszy, ani pewnie nie ostatni raz, więc nie ma się co stresować. Pochyliłam się and toaletą i wkładając dwa palce do buzi wywołałam wymioty. Po kilku nieprzyjemnych chwilach byłam już uwolniona od nadmiernego ciężaru. Sprawnie przeszłam do korytarza i zaczęłam zakładać buty i kurtkę. Z kieszeni wyjęłam ostatnie dwie miętowe gumy i z ich pomocom pozbyłam się nieprzyjemnego zapachu z ust. Naciskając klamkę poczułam, że drzwi same się otwierają, a po chwili stanął w nich Kłak.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział jest trochę "cięższy" niż ostatnie. Mam nadzieję, że udało się przez niego przebrnąć. Niebawem pojawią się kolejne posty. Liczę na wasze komentarze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz