wtorek, 6 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 1

Znów walentynki. To chyba najbardziej znienawidzony przeze mnie dzień w roku. Głównym powodem dla którego tak nie lubię już walentynek jest wydarzenie z przed roku, a dokładniej z przed roku i jednego dnia.

Zacznijmy może od tego, że miałam wtedy 16 lat i byłam po uszy zakochana w William’ie, a może nawet bardziej. Byłam pewna, że mnie kocha, bo to co wtedy do mnie mówił, jego gesty i to jak na siebie patrzyliśmy nie dawało żadnych złudzeń, że jesteśmy w sobie na zabój zakochani. Jednak tamtego pechowego 13 lutego (jak mi się wydawało pechowego, bo teraz wiem, że był to dzień w którym oderwałam od siebie myśli, które na temat miłości i mężczyzn na pewno nie przyszłyby mi do głowy teraz) nasi najlepsi pod słońcem nauczyciele zadbali o to, by walentynki były jeszcze szczęśliwsze i na 14 lutego mieliśmy zaplanowane 2 kartkówki i sprawdzian. Tak więc całe przedwalentynkowe  popołudnie i wieczór  musiałam wkuwać jakże przydatny materiał z biologii, chemii i gramatyki. Około 23:00 stwierdziłam, że jestem tak zmęczona, że już nic więcej nie wejdzie mi do głowy i poszłam wziąć prysznic, a następnie przebrałam się w ciuchy do spania. Była 23:45, więc rzuciłam się na łóżko i na koniec sprawdziłam szybko fb, tt, ig i snapchat’a. O 23:55 już zaczynałam powoli zasypiając myśląc o tym, co czeka mnie jutro w szkole. Gdy już zasypiałam w sen wybudził mnie dźwięk mojego telefonu, który obwieszczał wiadomość SMS. Była akurat 23:59.
Od: William :*
Tekst wiadomości: Ten związek nie ma już sensu. Nic już do cb nie czuję. Zrywam.
Najpierw myślałam ,że to jakiś żart i nie mogłam w to uwierzyć, bo przecież wszystko między nami było dobrze, ale kolejny SMS rozbił moje serce na najdrobniejsze okruszki.
Od: William :*
Tekst wiadomości: Tak się cieszę, że zdążyłem ci to napisać przed walentynkami. Nie chciałem psuć ci tego dnia.
Wyczucie czasu to on miał godne pozazdroszczenia… Na prawdę ten drugi SMS mógł sobie darować i nie sprawiać, że przez jego chamstwo, bezczelność i bezduszność czułam, że te maleńkie kawałeczki mojego serca po pierwszym SMS’ie staną się pyłem. Nawet nie umiał spojrzeć mi w twarz i tego powiedzieć, nawet nie był w stanie zadzwonić i mi tego powiedzieć. Spadł tak nisko i był tak maleńki, że zerwał przez SMS, co sprawiło mi jeszcze większy ból. Jedyny plus wyglądał tak, że nie chodził do tej samej szkoły, więc nie musiałam znosić jego widoku prawie codziennie. Przez kolejne dni byłam niczym duch. Z nikim nie rozmawiałam, a wręcz odcinałam się nieprzyjemnymi komentarzami od rozmów. Nie jadłam za dużo, a do szkoły chodziłam, bo musiałam. Rodzice tylko gdy miałam wysoką gorączkę lub jakąś paskudną chorobę pozwalali zostać mi w domu.
Minęło parę tygodni może miesiąc, może dwa. Wtedy moja przyjaciółka Juliet, która była obrzucana chamskimi odpowiedziami z mojej strony, gdy tylko chciała pogadać, przeszła do „akcji”. Po szkole, gdy każdy kierował się już do domu ona szła całą drogę za mną. Gdy wchodziłam przez drzwi do domu i myślałam, że już poszła w swoją stronę, ona nagle znalazła się obok mnie. Juliet wepchnęła nas do środka i zdjęła kurtki, bo ja byłam zbyt zszokowana, aby cokolwiek zrobić. Następnie przeszłyśmy do salonu, a ja bez powodu się do niej przytuliłam i zaczęłam płakać. Gdy się nieco  uspokoiłam opowiedziałam jej całą historię, która mnie tak bardzo zabolała. Później jeszcze dodałam:
-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że powinnam go za to znienawidzić i wiem, że on jest kompletnym idiotom, ale mi się wydaje, że to moja wina.
-Skoro wiesz, że jest kretynem świata, to pewien etap już pokonałaś. Poza tym opowiedziałaś to komuś, więc kolejny plusik przy wracaniu do życia.- powiedziała, a następnie skierowała się do kuchni.
Po chwili poczułam, że moje zmęczone od płaczu oczy się zamykają. Obudziłam się około 23:00 i dzięki księżycowemu światłu, które wdzierało się przez okno zauważyłam, że leżę na swoim łóżku. Zaraz jednak zwróciłam uwagę na krzesło przy moim biurku. Juliet siedziała na krześle z rękoma opartymi o blat biurka i spała. Kochana… Wtedy, po tej rozmowie czułam się dużo lepiej. Może nie widziałam świata przez różowe okulary, ale nie był już tak dobijająco czarny, mroczny i odpychający. Po chwili Juliet się przebudziła, a ja uspokoiłam ją, że może dziś u mnie nocować. Moi rodzice prowadzili firmę, która wymagała od nich wielkiego nakładu pracy i czasu, więc często wyjeżdżali.
Kolejnego dnia była na szczęście sobota. Zjadłyśmy wspólnie śniadanie, a później spędziłyśmy cały dzień w domu oglądając filmy i rozmawiając.

A teraz powróćmy do dzisiejszych walentynek. Nadal nie zapomniałam o William’ie, odegrał dużą rolę w moim życiu, ale nie udręczam się tak z jego powodu. W dzisiejsze walentynki nie miałam co liczyć na Juliet, bo jest ona szczęśliwie zakochana w Dominic’u. Nie słyszałam aby się na niego skarżyła. Zawsze mówiła, że on jest wspaniały, więc nie chciałam pytać o więcej, by nie rozpoczynać niezręcznych rozmów. Moim celem na dziś było zostać w domu i się zrelaksować, oglądając jakieś durne filmiki na YT albo coś równie nietwórczego. Nie miałam zamiaru wychodzić dziś gdziekolwiek i oglądać zakochanych, całujących się par na ulicy, w parku, sklepie, kinie, czy gdziekolwiek indziej.
Moja mama twierdziła, że to nic takiego i kazała mi iść do sklepu po małe zakupy. Oczywiście nie mogła pamiętać o tych kilku rzeczach na wczorajszych zakupach tylko akurat dziś musi zaprzątać mi tym głowę. Moi rodzice są przecież tacy bezsilni i beze mnie  nic by nie zrobili i to dlatego muszę iść do sklepu. Zgodnie z poleceniem mojej mamy ubrałam się i wzięłam pieniądze. Wyszłam z domu z niezadowoleniem i niechęcią na twarzy, a tylko po otworzeniu drzwi owiało mnie chłodne powietrze.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy już pierwszy rozdział. Jeżeli to nie problem to piszcie komentarze. Nie obrażę się jeżeli komuś się nie będzie podobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz