Znów walentynki. To chyba najbardziej znienawidzony przeze
mnie dzień w roku. Głównym powodem dla którego tak nie lubię już walentynek
jest wydarzenie z przed roku, a dokładniej z przed roku i jednego dnia.
Zacznijmy może od tego, że miałam wtedy 16 lat i byłam po
uszy zakochana w William’ie, a może nawet bardziej. Byłam pewna, że mnie kocha,
bo to co wtedy do mnie mówił, jego gesty i to jak na siebie patrzyliśmy nie
dawało żadnych złudzeń, że jesteśmy w sobie na zabój zakochani. Jednak tamtego
pechowego 13 lutego (jak mi się wydawało pechowego, bo teraz wiem, że był to
dzień w którym oderwałam od siebie myśli, które na temat miłości i mężczyzn na
pewno nie przyszłyby mi do głowy teraz) nasi najlepsi pod słońcem nauczyciele
zadbali o to, by walentynki były jeszcze szczęśliwsze i na 14 lutego mieliśmy
zaplanowane 2 kartkówki i sprawdzian. Tak więc całe przedwalentynkowe popołudnie i wieczór musiałam wkuwać jakże przydatny materiał z
biologii, chemii i gramatyki. Około 23:00 stwierdziłam, że jestem tak zmęczona,
że już nic więcej nie wejdzie mi do głowy i poszłam wziąć prysznic, a następnie
przebrałam się w ciuchy do spania. Była 23:45, więc rzuciłam się na łóżko i na
koniec sprawdziłam szybko fb, tt, ig i snapchat’a. O 23:55 już zaczynałam
powoli zasypiając myśląc o tym, co czeka mnie jutro w szkole. Gdy już
zasypiałam w sen wybudził mnie dźwięk mojego telefonu, który obwieszczał
wiadomość SMS. Była akurat 23:59.
Od: William ♥
:*
Tekst wiadomości: Ten
związek nie ma już sensu. Nic już do cb nie czuję. Zrywam.
Najpierw myślałam ,że to jakiś żart i nie mogłam w to
uwierzyć, bo przecież wszystko między nami było dobrze, ale kolejny SMS rozbił
moje serce na najdrobniejsze okruszki.
Od: William ♥
:*
Tekst wiadomości: Tak
się cieszę, że zdążyłem ci to napisać przed walentynkami. Nie chciałem psuć ci
tego dnia.
Wyczucie czasu to on miał godne pozazdroszczenia… Na prawdę
ten drugi SMS mógł sobie darować i nie sprawiać, że przez jego chamstwo,
bezczelność i bezduszność czułam, że te maleńkie kawałeczki mojego serca po
pierwszym SMS’ie staną się pyłem. Nawet nie umiał spojrzeć mi w twarz i tego
powiedzieć, nawet nie był w stanie zadzwonić i mi tego powiedzieć. Spadł tak
nisko i był tak maleńki, że zerwał przez SMS, co sprawiło mi jeszcze większy
ból. Jedyny plus wyglądał tak, że nie chodził do tej samej szkoły, więc nie
musiałam znosić jego widoku prawie codziennie. Przez kolejne dni byłam niczym
duch. Z nikim nie rozmawiałam, a wręcz odcinałam się nieprzyjemnymi
komentarzami od rozmów. Nie jadłam za dużo, a do szkoły chodziłam, bo musiałam.
Rodzice tylko gdy miałam wysoką gorączkę lub jakąś paskudną chorobę pozwalali
zostać mi w domu.
Minęło parę tygodni może miesiąc, może dwa. Wtedy moja
przyjaciółka Juliet, która była obrzucana chamskimi odpowiedziami z mojej
strony, gdy tylko chciała pogadać, przeszła do „akcji”. Po szkole, gdy każdy
kierował się już do domu ona szła całą drogę za mną. Gdy wchodziłam przez drzwi
do domu i myślałam, że już poszła w swoją stronę, ona nagle znalazła się obok
mnie. Juliet wepchnęła nas do środka i zdjęła kurtki, bo ja byłam zbyt
zszokowana, aby cokolwiek zrobić. Następnie przeszłyśmy do salonu, a ja bez
powodu się do niej przytuliłam i zaczęłam płakać. Gdy się nieco uspokoiłam opowiedziałam jej całą historię,
która mnie tak bardzo zabolała. Później jeszcze dodałam:
-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że powinnam go za to
znienawidzić i wiem, że on jest kompletnym idiotom, ale mi się wydaje, że to
moja wina.
-Skoro wiesz, że jest kretynem świata, to pewien etap już
pokonałaś. Poza tym opowiedziałaś to komuś, więc kolejny plusik przy wracaniu
do życia.- powiedziała, a następnie skierowała się do kuchni.
Po chwili poczułam, że moje zmęczone od płaczu oczy się
zamykają. Obudziłam się około 23:00 i dzięki księżycowemu światłu, które
wdzierało się przez okno zauważyłam, że leżę na swoim łóżku. Zaraz jednak
zwróciłam uwagę na krzesło przy moim biurku. Juliet siedziała na krześle z
rękoma opartymi o blat biurka i spała. Kochana… Wtedy, po tej rozmowie czułam
się dużo lepiej. Może nie widziałam świata przez różowe okulary, ale nie był
już tak dobijająco czarny, mroczny i odpychający. Po chwili Juliet się
przebudziła, a ja uspokoiłam ją, że może dziś u mnie nocować. Moi rodzice
prowadzili firmę, która wymagała od nich wielkiego nakładu pracy i czasu, więc
często wyjeżdżali.
Kolejnego dnia była na szczęście sobota. Zjadłyśmy wspólnie
śniadanie, a później spędziłyśmy cały dzień w domu oglądając filmy i
rozmawiając.
A teraz powróćmy do dzisiejszych walentynek. Nadal nie
zapomniałam o William’ie, odegrał dużą rolę w moim życiu, ale nie udręczam się
tak z jego powodu. W dzisiejsze walentynki nie miałam co liczyć na Juliet, bo
jest ona szczęśliwie zakochana w Dominic’u. Nie słyszałam aby się na niego
skarżyła. Zawsze mówiła, że on jest wspaniały, więc nie chciałam pytać o
więcej, by nie rozpoczynać niezręcznych rozmów. Moim celem na dziś było zostać
w domu i się zrelaksować, oglądając jakieś durne filmiki na YT albo coś równie nietwórczego. Nie miałam zamiaru
wychodzić dziś gdziekolwiek i oglądać zakochanych, całujących się par na ulicy,
w parku, sklepie, kinie, czy gdziekolwiek indziej.
Moja mama twierdziła, że to nic takiego i kazała mi iść do
sklepu po małe zakupy. Oczywiście nie mogła pamiętać o tych kilku rzeczach na wczorajszych zakupach
tylko akurat dziś musi zaprzątać mi tym głowę. Moi rodzice są przecież tacy
bezsilni i beze mnie nic by nie zrobili
i to dlatego muszę iść do sklepu. Zgodnie z poleceniem mojej mamy ubrałam się i
wzięłam pieniądze. Wyszłam z domu z niezadowoleniem i niechęcią na twarzy, a
tylko po otworzeniu drzwi owiało mnie chłodne powietrze.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy już pierwszy rozdział. Jeżeli to nie problem to piszcie komentarze. Nie obrażę się jeżeli komuś się nie będzie podobać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz