W progu zarysowały się kontury sylwetki. Sylwetki, której
nie chciałam już dziś widzieć. Kudłacz stał w progu na coś czekając. W końcu
otrząsnęłam się z moich rozmyślań i
powiedziałam do niego:
-Co tak stoisz i się gapisz? Wchodź skoro masz do mnie sprawę.
-Już myślałem, że nigdy tego nie powiesz i będę musiał
stać w progu kilka godzin.- odpowiedział z tym swoim uśmieszkiem.
-To co masz mi do powiedzenia? I tak w ogóle skąd wiesz
gdzie mieszkam?- Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że on tu sobie po
prostu przyszedł.
-Spokojnie… Wszystko po kolei. Adres mam od twojej matki-
na moją twarz wstąpiło zdumienie, bo to co powiedział było jeszcze dziwniejsze
niż to, że zna mój adres. Po chwili znów zaczął się tłumaczyć:
- Kiedy zaczęłaś biec do autobusu z kieszeni wypadł ci
telefon, więc stwierdziłem, że powinienem ci go oddać. Później w kontaktach
znalazłem numer twojej matki, a reszty możesz się domyślić.- skończył swój
monolog, a ja wpatrywałam się w niego z tępym wyrazem twarzy.
Po chwili odpowiedziałam:
-No dobrze, rozumem. Możesz mi oddać telefon?
On uśmiechnął się w swój lekko arogancki sposób i odparł:
-Chyba nie myślisz, że pozbędziesz się mnie tak łatwo…
Pamiętaj, że chociaż chodzimy do różnych klas to jest to i tak ta sama szkoła i
mijamy się na korytarzach. Chciałbym ci jeszcze powiedzieć, że jeżeli zależy ci
na telefonie to powinnaś zgodzić się na kawę ze mną.- No! Tylko tego brakowało,
bym z nim na kawę poszła, ale musiałam odzyskać telefon, poza tym pewnie by się
nie odczepił dopóki bym się nie zgodziła.
-No dobrze… To kiedy masz czas?- on obdarował mnie swoim
firmowym, szelmowskim uśmieszkiem i powiedział:
-Chodźmy teraz, bo później zapomnę i przepadnie mi taka
kusząca oferta.- jego uśmiech stał się szerszy, ale ja odpowiedziałam mu
szorstko:
-Swoje dziwne komentarze mógłbyś zostawić dla siebie- on
jednak nie wyglądał na wzruszonego i odparł:
-Dobra Michelle, to ty się zbieraj, a ja czekam przed
domem w samochodzie. ok?
-Ok.- Skąd on do cholery zna moje imię?
Wyszedł z pokoju kierując się do wyjścia, a ja szybko
zaczęłam się przygotowywać.
Wzięłam małą torebkę i wrzuciłam kilka niezbędnych
rzeczy, przeczesałam włosy. Nie przebierałam się, bo „Po co?” i „Dla kogo?”.
Tak naprawdę chciałam z nim iść tylko po to, by odzyskać
mój telefon i zakończyć z nim wszelkie kontakty, ale przeczuwałam, ze w jego
przypadku to nie będzie takie proste.
Wyszłam z domu i owiało mnie chłodne, wieczorne
powietrze. Czego tu się spodziewać? Jest przecież środek lutego i dochodzi godz. 18:00.
Od razu w oczy
wpadł mi jego samochód, o który się opierał wcale nie przejmując chłodem. Auto
było czarne i wyglądało na masywne. Gdy tylko podeszłam, on otworzył mi drzwi. Znalazł
się gentelman od siódmej boleści!
auto Harry'ego |
Gdy usiadłam na fotelu od razu wydał się wygodny, a gdy
auto ruszyło prawie nie czułam, że jedzie. Cała jazda była po prostu
przyjemnością, bo auto płynęło przez ulice miasta. Jednak zaczęła tworzyć się
niezręczna cisza, której nie chciałam już dłużej znosić.
-Mógłbyś włączyć radio?
-Tak bardzo nie chce ci się ze mną rozmawiać i wolisz
słuchać jakiś głupich piosenek? To i tak cię nie ominie, bo przed nami jeszcze
kawa.- odpowiedział, a po chwieli na jego twarzy pojawił się ten uśmiech.
Nie zważając na to co może zdarzyć się później, a
kierowana emocjami i irytacją z powodu jego osoby zaczęłam mówić, a raczej
krzyczeć:
-Posłuchaj mnie ty istoto zwana mężczyzną, bo ja na pewno
bym cię nim nie nazwała ponieważ wiem co robisz z dziewczynami i jak dla mnie
jesteś zwykłym draniem i idiotą! Wiedz, że ja po tej kawie nie zamierzam
utrzymywać z tobą żadnych kontaktów!
Po mojej wypowiedzi jego twarz stała się nieco bardziej
agresywna, a ręce mocniej zacisnęły się na kierownicy. Po kilku chwilach
wypuścił ciężko powietrze i ze wściekłością cicho wyrzucił z siebie:
-Czy ty dziewczyno zawsze musisz coś za dużo powiedzieć i
nie możesz po prostu się zamknąć, niczego nie niszcząc!?
Pozostawiłam jego komentarz bez słowa, a po około dziesięciu
minutach dojechaliśmy do małej, kameralnej kawiarenki w cichej, spokojnej
dzielnicy miasta złożonej właśnie z takich kawiarenek, parków itp.
Gdy wściekły pan Styles zaparkował samochód i wyłączył
silnik rzucił tylko:
-Nawet nie próbuj sama wychodzić z auta.
Tak jak się spodziewałam Kudłacz wyszedł z samochodu,
który następnie okrążył, by otworzyć mi drzwi i podać rękę, którą odrzuciłam.
-Bądź grzeczna, jeżeli jesteś ze mną i mnie nie denerwuj,
bo to się źle dla ciebie skończy.- powiedział przez zaciśnięte zęby, a z jego
twarzy buchała wściekłość.
Kierowaliśmy się do wejścia, a on trzymał bez żadnych
skrupułów rękę na mojej talii, zupełnie jakbym była jego dziewczyną.
Weszliśmy do kawiarni. Wewnątrz panowała ciepła
atmosfera. Na niewielkiej przytulne j
sali panował półmrok, rozproszony tylko
światłami bocznymi i świecami, które porozstawiano na parapetach okien i
na stolikach. Przy nich to stały wszelkiego rodzaju fotele, krzesła drewniane,
czasem pufy lub sofy. Słowem- mały chaosik, ale sprawiający wrażenie ciepłego i
przytulnego.
Gdy przechodziliśmy po kawiarence w poszukiwaniu wolnego
stolika, zdałam sobie sprawę, że on nadal trzyma swoją rękę na mojej talii.
-Zabieraj tą rękę, nie jestem twoją dziewczyną!-
warknęłam i zrzuciłam jego rękę
-Mówiłem, żebyś była grzeczną dziewczynką. Mam nadzieję,
że nie będzie potrzeby, żebym powtarzał ci to jeszcze raz.-powiedział
zdenerwowany, po czym skierowaliśmy się do stolika w rogu sali.
Po chwili podeszła do nas młoda, uśmiechnięta dziewczyna
i wręczyła nam karty. Przejrzałam całe menu, ale widocznie ta kawiarenka słynie
z kawy, bo nic innego nie zauważyłam.
-Posłuchaj… Tu jest tylko kawa, za którą nie przepadam.
Jutro szkoła, a jest już wieczór i myślę, że to nie najlepsze połączenie.
-Jaka szkoła przecież jutro jest sobota? Zresztą nawet
nie próbuj się wykręcać. Skoro nie lubisz kawy pozwól, że ja ci coś wybiorę.
-Nie jestem co do tego prze…- w tym momencie podeszła do
naszego stolika kelnerka, on złożył zamówienie, więc nawet nie miałam okazji
protestować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz